Miłość do kobiet wysysa się z mlekiem matki…
Faceci w tej początkowej fazie rozwoju człowieka nie są przydatni.
Przypominam sobie tors dorosłego sąsiada, na widok którego zapytałem się starszej, bo już czteroletniej koleżanki, czy on ma mleko.
– Coś ty, to truteń.
Moja mama tego ulubionego nie tylko przeze mnie nektaru miała sporo. Już wcześniej, kiedy urodziła brata pomagała ciotce, która straciła pokarm. Naszemu mlecznemu bratu napój posłużył do tego stopnia, że w dorosłym życiu został milicjantem…
Dzieciństwo spędzałem pod bezwzględnym zarządem kobiet.
W przedszkolu prowadzonym przez zakonnice pojawił się mały problem. Wychowawczynie przed ósmym marca prosiły, żeby im nie przynosić kwiatów, bo one nie są kobietami. Tu moja siła poznawcza padła. Przecież kilka razy z kumplami widzieliśmy nasze wychowawczynie w sytuacjach dość mało oficjalnych i każdy z nas ręczył za to co widział. Siostry zawsze twierdziły, że tacy mali jak my to się wszędzie wkręcą. No i miały rację.
W trakcie leżakowania, po wielu porównaniach i wielu teoriach, jednogłośnie stwierdziliśmy, że siostry niczym nie różnią się od naszych mam i ciotek. Merytorycznym porównaniom podlegały: góra-przód, dół-przód i dwa tyły.
Kiedy wydawało się, że już wszystko ustalone, Bogdan zasiał wątpliwości:
– Może to są anioły…
We wczesno szkolnych czasach dobiła mnie informacja, że mogę się zakochać, bo tak robią wszyscy kiedy chcą mieć dzieci.
Ja nie chciałem i tak miałem dość zmartwień, a dziecko, to wiadomo, koniec świata.
Jednak jedna z moich ówczesnych asystentek chciała. Postanowiła podpatrzyć rodziców. Instynkt jej podpowiadał, że wszystko co ważne dziej się nocą. Jak postanowiła tak zrobiła. Rano, zdementowała ogólnie przyjętą hipotezę:
– Dzieci nie przynosi bocian! Dzieci to wyłączna zasługa rodziców. Znajdują je w kapuście. Wie, bo widziała jak mama z tatą szukali…
Żeby sprawa ruszyła do przodu zdecydowaliśmy, że pod nieobecność rodziców sami poszukamy kapusty w ich sypialni.
Z tematem zapoznałem przy okazji pierwszej spowiedzi księdza. Dowiedziałem się, że to grzech i z ulgą przekazałem go do końca kapłanowi. Pytał o detale. Mówiłem trochę chaotycznie i niektóre fragmenty musiałem powtarzać. Na pokutę otrzymałem pracę społeczną w obrębie parafii oraz zalecenie, że gdyby znowu diabeł mnie opętał, to mam natychmiast proboszcza powiadomić.
Grzeszyć nie przestałem, bo życie to życie i trzeba sobie w nim jakoś radzić. Zmieniłem spowiednika na bardziej leciwego. W trakcie spełniania duszpasterskiego obowiązku przysypiał do tego stopnia, że trzeba było go w pukaniu w kratkę wyręczać, bo kolana nie wytrzymywały.
Dojrzewaliśmy z kolegami coraz bardziej. Temat kobiet stawał się w naszych rozważaniach przewodni.
Marek w czeluściach domowych znalazł kilka fotografii, które otwierały nam oczy do tajemniczego świata. Nie było ksero, skanerów, komórek, więc ten cwaniak kazał sobie płacić.
Szybko znalazłem antidotum, bo przypomniało mi się, że przecież umiem rysować i kolejki zaczęły się ustawiać również do mnie.
Hitem stały się moje rzeźby w piasku a zimą śniegowe bałwanice…
W wakacje między drugą a trzecią klasą upaństwowili szkołę. Zamiast zakonnic pojawiły się nauczycielki o wyraźnie zarysowanych kobiecościach. Zawsze bazgrałem na ostatnich stronach zeszytów, więc teraz rysunki habitów najwyraźniej zaczęły figlować. Oprócz nowej wiedzy zyskałem cywilne modelki. Rówieśniczki do tej roli nie nadawały się, bo nie było jeszcze na czym ołówka zahaczyć.
Nowa wychowawczyni wg mojego taty była młoda, zgrabna i do tego mądra. Rosjanka w piątej klasie, wg taty Bogdana, miała na czym siedzieć i czym oddychać…
Tatusiowe opisy były trochę zaskakujące i musiały jeszcze kilka lat na pełne zrozumienie poczekać.
W każdym razie Dzień Kobiet obchodziliśmy teraz bezstresowo i coraz huczniej.
W anińskim liceum, kiedy większość kolegów miało już swoje dziewczyny, opowieści o kobietach nabrały pikanterii. Rówieśniczki zajęły wreszcie właściwe miejsca w naszych głowach.
Jednogłośnie uznaliśmy, że płeć piękna udała się Panu Bogu.
___________________________________________
Opowidanie napisane do marcowego MNA 2024